Witam wszystkich Was na moim blogu z własną twórczością :) To jest mój pierwszy wpis. Na początek zaprezentuje opowiadanie na podstawie mojego dawnego snu. Pierwszy wpis dopiero, a taki mroczny ;)
"Na
szpitalnym korytarzu"
Biało
w około. Idziemy długim, szpitalnym korytarzem. Znajdujemy się
daleko od sal z chorymi. Jesteśmy w takim miejscu, gdzie nerwowo nie
mijają już lekarze. Pielęgniarki nie biegną do pacjenta cały
korytarz. Nie słychać głosów rodzin odwiedzających swoich
chorych. Cisza tutaj władcą została wybrana. Co najwyżej od czasu
do czasu zastuka w sufit chodak. To tak zwane peryferie
szpitala-piwnice. Same tu tylko magazyny z zużytym sprzętem, z
workami do prania, stare łóżka, pościel, którą trzeba oddać do
prania, jakieś kartony. Idziemy tak tym długim korytarzem ja i pani
Barbara, a po prawej stronie mijamy szereg drzwi, w których znajdują
się właśnie takie magazyny. Pani Barbara jest ubrana w biały
kitel oraz grube chodaki. Czarne włosy schludnie upięła w mocny
kok. Jest dość zasadnicza, ale też fachowa i bardzo kompetentna.
Ja w przeciwieństwie do niej, nie czuje się jeszcze pewnie. To
pierwszy dzień praktyk.
-Tyle
tych magazynów tutaj. Wejdź, do którego chcesz, przebierz się i
przyjdź potem na czwarte piętro na oddział-powiedziała dość
oschle pani Barbara.
Widziałam
jak oddala się i chyba na chwile mnie zatkało. Niepokój ogarniał
w tym miejscu. Nie było przyjemnym zostać tu samemu.
W
magazynie było jakoś dziwnie. Bardzo nieswojo. Uwagę przykuło
podłużne lóżko, spod którego coś wystawało. To były ludzkie
stopy! Szarpnięte przeze mnie prześcieradło padło na ziemię. Na
łóżku leżał trup!
-No
i co z tego, że martwy -rzuciła obojętnie pani Barbara, kiedy
udało mi się ją dogonić.
-
Przecież on i tak już nie żyje- dodała.
-
Jak ci to tak bardzo przeszkadza to wejdź do innego pomieszczenia-
uśmiechnęła się szyderczo.
-
I nikomu ani słowa - syknęła ostro mi do ucha, poklepała po
ramieniu i poszła.
Klamka drzwi obok tych poprzednich zgrzytnęła mocno. Ten widok był gorszy! Na dwóch lóżkach leżały ciała po dwa na każdym! I po dwa były mocno ściśnięte prześcieradłami! Nie trzeba było mnie prosić o opuszczenie tego miejsca. Pani Barbary już nie było. Mnie też już nigdy w tym miejscu nie zobaczył.