poniedziałek, 21 lipca 2014

Na szpitalnym korytarzu.


Witam wszystkich Was na moim blogu z własną twórczością :) To jest mój pierwszy wpis. Na początek zaprezentuje opowiadanie na podstawie mojego dawnego snu. Pierwszy wpis dopiero, a taki mroczny ;)


                     "Na szpitalnym korytarzu"

    Biało w około. Idziemy długim, szpitalnym korytarzem. Znajdujemy się daleko od sal z chorymi. Jesteśmy w takim miejscu, gdzie nerwowo nie mijają już lekarze. Pielęgniarki nie biegną do pacjenta cały korytarz. Nie słychać głosów rodzin odwiedzających swoich chorych. Cisza tutaj władcą została wybrana. Co najwyżej od czasu do czasu zastuka w sufit chodak. To tak zwane peryferie szpitala-piwnice. Same tu tylko magazyny z zużytym sprzętem, z workami do prania, stare łóżka, pościel, którą trzeba oddać do prania, jakieś kartony. Idziemy tak tym długim korytarzem ja i pani Barbara, a po prawej stronie mijamy szereg drzwi, w których znajdują się właśnie takie magazyny. Pani Barbara jest ubrana w biały kitel oraz grube chodaki. Czarne włosy schludnie upięła w mocny kok. Jest dość zasadnicza, ale też fachowa i bardzo kompetentna. Ja w przeciwieństwie do niej, nie czuje się jeszcze pewnie. To pierwszy dzień praktyk.
-Tyle tych magazynów tutaj. Wejdź, do którego chcesz, przebierz się i przyjdź potem na czwarte piętro na oddział-powiedziała dość oschle pani Barbara.
Widziałam jak oddala się i chyba na chwile mnie zatkało. Niepokój ogarniał w tym miejscu. Nie było przyjemnym zostać tu samemu. 

   W magazynie było jakoś dziwnie. Bardzo nieswojo. Uwagę przykuło podłużne lóżko, spod którego coś wystawało. To były ludzkie stopy! Szarpnięte przeze mnie prześcieradło padło na ziemię. Na łóżku leżał trup!
-No i co z tego, że martwy -rzuciła obojętnie pani Barbara, kiedy udało mi się ją dogonić.
- Przecież on i tak już nie żyje- dodała.
- Jak ci to tak bardzo przeszkadza to wejdź do innego pomieszczenia- uśmiechnęła się szyderczo.
- I nikomu ani słowa - syknęła ostro mi do ucha, poklepała po ramieniu i poszła.

   Klamka drzwi obok tych poprzednich zgrzytnęła mocno. Ten widok był gorszy! Na dwóch lóżkach leżały ciała po dwa na każdym! I po dwa były mocno ściśnięte prześcieradłami! Nie trzeba było mnie prosić o opuszczenie tego miejsca. Pani Barbary już nie było. Mnie też już nigdy w tym miejscu nie zobaczył.