sobota, 20 grudnia 2014


Dziś świątecznie-bajka dla małych i dużych ;)

                         „Wigilia u Misia”

  W wigilijny poranek Miś wstał bardzo wcześnie, ponieważ miał dużo pracy. Chciał zrobić porządki w całym domu, bo mieli do niego przybyć goście, żeby razem z nim spędzić Wigilie. Wytarł kurze, zamiótł podłogę i zrobił porządki w szafkach. Potem przyniósł z lasu piękną, pachnąca choinkę. Jej zapach roznosił się po całym domu. Kiedy ustroił ją bombkami i kolorowymi łańcuchami, a do gałązek przywiązał cukierki, drzewko było jeszcze piękniejsze. Wszystko było już gotowe. Palący się w kominku chrust, suto nakryty stół i padający za oknem śnieg sprawiły, że w domu było bardzo przytulnie.

    Wreszcie przybyli goście. Wiewiórka, Myszka, kuzyn- Niedźwiadek, Borsuk i Krecik. Teraz już razem usiedli przy stole. Jedzenie wszystkim bardzo smakowało. Po uroczystej kolacji nadal siedząc przy stole, chwycili się za ręce i śpiewali: „Przybądź do nas Święty Mikołaju. Pokaż, że na ziemi może być jak w raju. Wszystkie dzieci obdarz prezentami. Zostań z nami, zostań z nami”.
-Popatrzcie na niebo!- krzyknęła wiewiórka.
  
   Wtedy wszyscy równo pobiegli do okna. Zobaczyli pędzącego po niebie, najprawdziwszego, Świętego Mikołaja! Jego ogromne sanie z prezentami ciągnęły renifery. Mimo, że na dworze było mroźno nie na żarty, wszyscy wybiegli, żeby lepiej przyjrzeć się Mikołajowi. Kiedy znajdował się nad domem Misia znowu zaczęli śpiewać piosenkę. Tak jak przy stole chwycili się za ręce i kołysali na wszystkie strony. Stało się coś mało prawdopodobnego. Poczuli, że nie jest im już zimno. To ich małe serduszka rozgrzała świąteczna atmosfera! Mikołaj wylądował na małym podwórku Misia i osobiście wręczył wszystkim prezenty. Nie mógł jednak zostać dłużej, bo miał dużo pracy, więc odjechał.

-Wesołych Świat! –krzyknął.

-Wesołych Świąt !- krzyknęły zwierzątka.

Potem jeszcze długo stali w bezruchu i wpatrywali się w znikającego Świętego Mikołaja, szczęśliwi, że zobaczyli go na własne oczy.



ŚWIĄT PEŁNYCH MAGII, 
A W NOWYM ROKU 2015 SPEŁNIENIA MARZEŃ 
ŻYCZY Z SERCA: PAULINA SOBKOWIAK :)
  





piątek, 3 października 2014

Niezwykli ludzie.......


Niezwykli ludzie.....

Przeglądając jakiś czas temu w Empiku biografie dwóch znanych i bardzo cenionych przeze mnie osób: Freddiego Mercury i Marilyn Monroe doszłam do wniosku, że mieli oni ze sobą bardzo wiele wspólnego. Oboje byli bardzo niezwykli. Oboje żyli bardzo intensywnie. Oboje byli bardzo wyrazistymi postaciami, osobowościami. Oboje wiedzieli dobrze, czego od życia chcą. Oboje byli artystami przez duże "A". No i na końcu, oboje zmarli w młodym wieku, nagle i niespodziewanie.....Niezwykli ludzie- Freddie Mercury i Marilyn Monroe. Szczególnie Freddie wywarł baaaaardzo ogromny wpływ na moje skromne życie.


Z czasem nabylam obie książki z Empiku :)













* książka o Frredie'm i zespole Queen:
Zawiera głównie tekst-wspomnienia Petera Hince'a, członka ekipy technicznej, który spędził z zespołem wiele lat. Wprawdzie książka ta nie ma zbyt wielu zdjęć, nie jest to typowy album, ale wspomnienia napisane są w sposób bardzo interesujący. Aż chce się czytać :) Jednym słowem ciężko oderwać się od tej książki.












Kilka bardzo interesujących zdjęć da się jednak odnaleźć :)












* druga książka o Marilyn Monroe:
 To typowy album z mnóstwem fantastycznych zdjęć Marilyn Monroe. Zdjęcia są dużego formatu, dobrej jakości. Przedstawiają całe życie Marilyn począwszy od jej młodości i pierwszych kroków na scenie, a kończywszy na ostatnich latach życia.




Chyba najsłynniejsze zdjęcie Marilyn :) Kadr z filmu "Słomiany wdowiec" (1955) i słynna scena na kratce wentylacyjnej metra w Nowym Yorku :)
















W albumie znaleźć można cytaty samej Marilyn, a także ludzi, którzy znali ją bardziej lub mniej. Świetna książka i album jednocześnie.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Na szpitalnym korytarzu.


Witam wszystkich Was na moim blogu z własną twórczością :) To jest mój pierwszy wpis. Na początek zaprezentuje opowiadanie na podstawie mojego dawnego snu. Pierwszy wpis dopiero, a taki mroczny ;)


                     "Na szpitalnym korytarzu"

    Biało w około. Idziemy długim, szpitalnym korytarzem. Znajdujemy się daleko od sal z chorymi. Jesteśmy w takim miejscu, gdzie nerwowo nie mijają już lekarze. Pielęgniarki nie biegną do pacjenta cały korytarz. Nie słychać głosów rodzin odwiedzających swoich chorych. Cisza tutaj władcą została wybrana. Co najwyżej od czasu do czasu zastuka w sufit chodak. To tak zwane peryferie szpitala-piwnice. Same tu tylko magazyny z zużytym sprzętem, z workami do prania, stare łóżka, pościel, którą trzeba oddać do prania, jakieś kartony. Idziemy tak tym długim korytarzem ja i pani Barbara, a po prawej stronie mijamy szereg drzwi, w których znajdują się właśnie takie magazyny. Pani Barbara jest ubrana w biały kitel oraz grube chodaki. Czarne włosy schludnie upięła w mocny kok. Jest dość zasadnicza, ale też fachowa i bardzo kompetentna. Ja w przeciwieństwie do niej, nie czuje się jeszcze pewnie. To pierwszy dzień praktyk.
-Tyle tych magazynów tutaj. Wejdź, do którego chcesz, przebierz się i przyjdź potem na czwarte piętro na oddział-powiedziała dość oschle pani Barbara.
Widziałam jak oddala się i chyba na chwile mnie zatkało. Niepokój ogarniał w tym miejscu. Nie było przyjemnym zostać tu samemu. 

   W magazynie było jakoś dziwnie. Bardzo nieswojo. Uwagę przykuło podłużne lóżko, spod którego coś wystawało. To były ludzkie stopy! Szarpnięte przeze mnie prześcieradło padło na ziemię. Na łóżku leżał trup!
-No i co z tego, że martwy -rzuciła obojętnie pani Barbara, kiedy udało mi się ją dogonić.
- Przecież on i tak już nie żyje- dodała.
- Jak ci to tak bardzo przeszkadza to wejdź do innego pomieszczenia- uśmiechnęła się szyderczo.
- I nikomu ani słowa - syknęła ostro mi do ucha, poklepała po ramieniu i poszła.

   Klamka drzwi obok tych poprzednich zgrzytnęła mocno. Ten widok był gorszy! Na dwóch lóżkach leżały ciała po dwa na każdym! I po dwa były mocno ściśnięte prześcieradłami! Nie trzeba było mnie prosić o opuszczenie tego miejsca. Pani Barbary już nie było. Mnie też już nigdy w tym miejscu nie zobaczył.